„ Trochę jak ze snu, trochę jak z prześwietlonych porannym słońcem powidoków, w nastroju subtelnych niedopowiedzeń, przeczuć i tłumionych emocji - taką aurę roztacza większość obrazów MARII ADAMUS BISKUPSKIEJ. Jej obrazy zobaczyłem po raz pierwszy kilka lat temu. Znakomite akty i stylizowane portrety robiły wrażenie czegoś kruchego i zmysłowego jednocześnie. Kolor traktowany ostrożnie, jakby z lekkim niedowierzaniem i rezerwą, unikanie jak ognia silnych kontrastów i efektów "na efekt" obliczonych, niebywała wrażliwość w operowaniu światłem /nasuwa się porównanie do szeptu/ i wreszcie temat. Bo jest, bo się narzuca i znaczy wiele. Temat powracający. Jest nim bez wątpienia kobieta. Ale tak napisać to napisać niewiele. Bo Maria Adamus Biskupska tworzy rodzaj poetycko-malarskiego studium kobiecości wpisanej i roz-pisanej w niejednoznaczną przestrzeń. Figuratywnie można ten świat uporządkować i ponazywać. Można go też umiejscowić, ale zabieg ów jest jak opowiadanie o muzyce. Niewiele daje. Istota przekazu rozgrywa się bowiem w napięciu p o m i ę d z y. Pomiędzy widomą formą /jej elementami/, a tajemnicą. Właśnie tajemniczość, coś jak przemilczenie, albo jedynie pogłos /echo/ zdarzenia czyta się z tych obrazów. I tak jak w poezji najważniejsze rozgrywa się między słowami, tak w prezentowanym dziś malarstwie przesłanie wyłania się z domyślenia sytuacji sprzed ukazanej chwili i jej ulotnego teraz. Artystka w sposób jawny problematyzuje w swoich pracach czas. Jest to jakaś piękna, choć wyraźnie neurotyczna celebracja czasu, jego mgnień, sekundowych uchwyceń i wyświetleń. Czas się przejawia tutaj także poprzez swoistą monumentalizację, wyrafinowane odwołania do egipskich fresków, przez stylizacje postaci w taki sposób, że w to, co zobaczone trwało parę sekund przywołany zostaje "pradawny" kontekst. Dużo się dzieje w tych pozornie spokojnych i wyciszonych obrazach. Ich energia wynika jak mniemam również z konfesyjnego charakteru. Nigdy wprost, nigdy jednoznacznie, ale przecież czytelnie Maria Adamus Biskupska opowiada o s o b i e samej, przenikniętej dziwnym światłem, rozrywanej na sekundy i fragmenty, delikatnie splecionej z przestrzenią, ale też dojmująco osobnej w jej labiryntach, przyciąganiach i porzuceniach... Bardzo dramatyczny, choć tak subtelny i wytłumiony to świat.
Maciej M. Szczawiński
Katowice Listopad 2007 |